Posty

Wyświetlanie postów z 2012

O muzycznej istotności

Cytowałam już kiedyś ten tekst Leśmiana , ale w kontekście koncertu, o którym słów kilka poniżej, chcę je przypomnieć jeszcze raz:   "Świat, badany myślą rozśpiewaną i upojną, bliższy jest może prawdy niż ów drugi, postrzeżony myślą suchą, ubiegającą się o zaszczytne miano ścisłej. (...) Oddzielne, pochwycone w godzinie śpiewu przedmioty zatracają narzucone sobie życiem codziennym znaczenia, wypełniając się nagle treścią, która je splata razem w jedną nierozerwalną harmonię. Jakaś, że się tak wyrazimy, asocjacja wszechświatowa pozwala słowom śpiewaniem przywołanym stanąć obok siebie, zestawić się, zespolić w zdanie, które jeszcze przed chwilą było obce i niedostępne dla tych zbyt ściśle określonych i odgraniczonych od siebie pojęć. (...)   Odzyskują harmonię naruszoną, raj utracony, w którym każde porównanie, każda przenośnia przypomina im o tajemnej łącznicy, o odwiecznym pokrewieństwie, o dziwnej - mimo różnic - tożsamości. W poczuciu tego pokrewieństwa

Mój Dziadek

Obraz
Dziadek Adam. Dziadkowy szyk na tym zdjęciu jest niepowtarzalny. Opowiadając dziś koledze o moim Dziadku, zdałam sobie jeszcze wyraźniej sprawę z tego, jak bogate miał on życie. Dziadek Adam, tata mojej mamy, urodził się 1897 roku. Nie zdążyłam go poznać. Zmarł 4 lata przed moimi narodzinami. Zostały za to historie o nim i różne dokumenty. Na przykład ten zaświadczający, że Dziadek brał udział w obronie Warszawy w 1920 r. przed bolszewikami, a nawet, że został ranny w prawą nogę. Jak wspominali Babcia i Wujek, Dziadek nie cierpiał komunistów. Kiedy po wojnie namawiano go, by wstąpił do PZPR, odpowiedział, że on już należy do partii. Na pytanie: Jakiej? Odpowiedział: Chrystusowej. W domu mówiło się też m.in. o Katyniu (za co moja mama omal nie wyleciała ze szkoły, bo próbowała w podstawówce naprostować oficjalną wersję mordu katyńskiego, podawaną przez nauczycielkę). Co do kariery wojskowej Dziadka, to warto wspomnieć, że poszedł też z Żeligowskim na Wilno. Poza tym w

Niepodlegle

Przyglądając się przez okno biegaczom, świętującym w ten sposób Święto Niepodległości, i czytając różne artykuły w internecie, mam jedno ważne spostrzeżenie. Wśród tych kłótni o to, co to znaczy być prawdziwym Polakiem, wśród wzajemnych oskarżeń, narzekań na kraj i rządzących, przekonywań do swojego punktu widzenia, jakoś nikt nie zauważył, że MOŻEMY TO ROBIĆ i za samo wyrażanie swoich poglądów (abstrahuję od zachowań) nikt nie pójdzie do więzienia. Ludzie określani mianem "prawicowców" nie zauważają, że wolność, o którą tak się martwią, daje prawo wyrażania swoich poglądów wszystkim, także tym, z którymi się nie zgadzamy. Ludzie określani mianem "lewicy" nie zauważają, że walcząc o wolność wypowiedzi, chcą zamknąć usta tym, z którymi się nie zgadzają. Trzy różne manifestacje w Święto Niepodległości - świetnie! Nie umiemy na razie cieszyć się wspólnie, ale możemy spokojnie zamanifestować oddzielnie, co znaczy "patriotyzm" i "niepodległość"

Dobre bo P(p)ilates*

Joanna słusznie upomniała się o uwagę. Jest moją cudowną znajomą i jest zdolna :) Prowadzi studio pilatesa. Ale nie jakieś pitu pitu w osiedlowym fitnesie, a porządne zajęcia poparte certyfikatem Body Control Pilates . Myli się ten, kto uważa, że pilates to takie mało męczące ćwiczenia na kręgosłup dla pań. Widok kolegi Radka (gdyby założyć mu dresy zamiast bojówek i zmyć inteligentny wyraz twarzy - wypisz wymaluj archetyp kibola) skonsternowałby wielu podobnie myślących. Podobnie jak zajęcia z podnoszeniem rąk za pomocą prawidłowych mięśni. Czułam się jak po wyciskaniu sztangi.  Ćwiczenia dla ciała i intelektu, ale czy wszak intelekt nie należy do ciała? A nowe połączenia w mózgu tworzą się z szybkością tysiąckrotnie większą niż polskie autostrady, usiłując nadążyć za poleceniami tegoż, co do uruchomienia dawno zapomnianych mięśni. Faktycznie, nie jest to skakanie po stepie, ale wbrew pozorom - działa! Nawet teraz, po 12 godzinach przy komputerze, kark dopiero zaczyna mnie pobol

Korekta a kwestia kobieca

Po dzisiejszym szkoleniu, w którym uczestniczyłam, dla redaktorów i korektorów językowych naszły mnie pewne refleksje. Na 20 osób na sali - 20  nich to były kobiety. Zawód redaktora i korektora jest dość mocno obsadzony przez płeć piękną. Z drugiej strony - najczęściej nagradzanymi pisarzami są mężczyźni (tak mi się skojarzyło z tegorocznym Noblem literackim i Nike). Poniekąd analogicznie. To zazwyczaj kobiety gotują w domach. Za mistrzów kuchni uważa się jednak mężczyzn - to oni są szefami w najważniejszych restauracjach świata. To kobieta przeważnie rozdysponowuje pieniądze w domu. Pieniędzmi państwowymi w większości zarządzają mężczyźni. Nie mam wniosku. Po prostu tak mi się skojarzyło.

"Cudownych znajomych mam..."

"Drogi, dróżki, drożynki" prowadzą do kliku przeciekawych stron moich znajomych, którzy robią bardzo interesujące rzeczy. Po pierwsze, pochwalę się projektem, w którym uczestniczę: Projekt Muzyczno-Liturgiczny Wschód-Zachód . Czyli grupa fascynatów dawnej, ale przede wszystkim dobrej muzyki religijnej. Odgrzebując z pamięci tradycji stare, piękne pieśni, włączamy je do nabożeństw i liturgii. Mamy tak bogaty skarbiec muzyczny (polski, europejski, światowy), że aż żal nie korzystać z niego i nie wybierać co cenniejszych perełek. Na przekór banałowi i temu, że do komponowania pieśni nabożnych biorą się ludzie, którzy kompletnie się na tym nie znają. Poza tym, to bardzo wesoła i różnorodna grupa ludzi. Pochwalić się mogę również moją siostrą cioteczną, Anną Faber , niezwykłą harfistką . Koncert zespołu, gdzie wiodącym instrumentem jest harfa, okazuje się być całkiem nieklasyczny. Ania gra muzykę w tzw. stylu ethno world, korzystając z folku różnych krajów i regionów, czego

Bitwa o książki

Czas najwyższy, abym ukazała swoje oblicze historyka literatury. Mój "coming out" następuje z powodu kilku artykułów opublikowanych jakiś czas temu w mediach internetowych i dyskusji przeprowadzanych ze znajomymi na temat nauczania literatury w szkole. Po pierwsze, nie wiem dlaczego, ale panuje powszechne przekonanie, że o literaturze może wypowiadać się każdy i wszyscy mają tak samo rację co do interpretacji. O ile pierwsze w demokratycznym kraju jest niedyskutowalne, to już z drugim żaden historyk literatury się nie zgodzi.  Owszem, prawdą jest, że nie ma jednej ustalonej interpretacji dzieła literackiego (w ogóle, jakiegokolwiek dzieła sztuki). Duże znaczenie ma odbiorca, który nadaje utworowi swój sens w procesie czytania tekstu i sami wiemy, że tę samą książkę możemy odebrać inaczej w zależności od czasu, kiedy ją czytaliśmy, czy stanu, w jakim się wówczas znajdowaliśmy.  Mnogość możliwości interpretacyjnych nie oznacza jednak, że każda interpretacja jest up

"Lalka też człowiek"

Tytuł posta to nazwa Międzynarodowego Festiwalu Teatru Lalek i Animacji Filmowych dla Dorosłych , który w listopadzie będzie miał swoją VII edycję. Od VII klasy podstawówki do III klasy liceum grałam w teatrze lalkowym ("Bajduś", potem Teatr Małych Form). Spektakle dla dzieci, aczkolwiek nie zawsze o lekkiej tematyce ("Mama Nic" Andrzeja Maleszki do najłatwiejszych nie należy). I w wieku 14 lat właśnie po raz pierwszy spotkałam się z czymś takim, jak teatr lalek dla dorosłych. Do dziś pamiętam ten spektakl, w Białostockim Teatrze Lalek, "Niech żyje Punch!" . Nie było tam niewinnych sierotek, gąsek, królewien itp., bo zresztą i sam Punch do niewinnych nie należy... Wówczas to zaczęła się moja fascynacja tym rodzajem teatru i podziw dla jego aktorów. O wyższości tychże nad zwykłymi aktorami już kiedyś pisałam . Bo lalka różne ma oblicza, różne maski przywdziewa. Wszak sama maska lalką być może i odsyła do mistycznych przeżyć teatru starożytnego.

W krainie zorzy i renifera

Obraz
Skoro już się zebrałam, żeby umieścić zdjęcia z wyprawy do Laponii (jej fińskiej części) w internecie, trzeba okrasić je też jakimś komentarzem. Zatem zbiór myśli kilku o Suomi. Śnieg pokrywający drogi, lasy, miasteczka, płytę lotniska, jezioro skute lodem. Tym bardziej radosne doświadczenie, że w Polsce w tym czasie (przełom grudnia 2011 i stycznia 2012 r.) śniegu nie było w ogóle, a temperatury panowały przedwiosenne. Na początku naszej bytności w Akaslompolo trafiliśmy na wyż, czyli mróz, przejrzyste niebo (bez słońca, ale i tak było dość jasno). Idealne warunki na narty (których w końcu nie założyliśmy), spacery, przedzieranie się przez zaspy itp. Trzeba było przestawić się nieco na tryb nocny, bo dzień trwał od ok. 10 rano do 14-15 po południu. Ale nie narzekaliśmy - kto zresztą na urlopie wstaje o 6 rano, jeśli nie musi... Akaslompolo... Jeszcze brzmi mi w uszach wymowa tej nazwy - taka mięciutka i jakby ktoś z wadą wymowy mówił. Nie żebyśmy się nauczyli jakichś słó

Mecz

Obraz
  Byłam wczoraj na meczu. Takim prawdziwym. Nie żadni celebryci lub 10. liga. Mecz w obcym mieście, aczkolwiek z zainteresowaniem stwierdziłam, że drużyny Śląska Wrocław i Legii Warszawa mają te same barwy, tylko odwrócone. Osobom nie w temacie o pomyłkę łatwo. Fanów klubowej piłki nożnej proszę o wyrozumiałość, bo dotychczas mecze oglądałam tylko z okazji rozgrywek Euro lub Mistrzostw Świata. Znośne pojęcie mam zatem o drużynach narodowych, zerowe o krajowych. Stąd moje wielkie zainteresowanie, czym różni się Puchar Polski od Ekstraklasy. Już wiem. Mityczna "żyleta" bądź "młyn" były na przeciwko mnie. Ze zdziwieniem oglądałam więc wymyślne układy choreograficzne na trybunach. Przyśpiewki rzecz znana, ale to synchroniczne machanie rękoma, skakanie, zdejmowanie koszulek - doprawdy imponujące. Kibice nie omieszkali również wyedukować młodzież, która na wczorajszy mecz miała, w ramach promocji klubu, wstęp za darmo. Mali szalikowcy rządzili. Pijani g

Strefa kibica

Wróciłam właśnie z miasta i jestem zachwycona! Nie należę do grona fanatyków, wielbicieli czy sympatyków piłki nożnej. Mecz w dobrym towarzystwie owszem, obejrzę, ale nie żeby mnie to jakoś szczególnie pasjonowało. Wolę siatkówkę czy żużel. I gdyby nie było Mistrzostw Europy w piłce nożnej w Polsce, też nie zachwiałoby to moją egzystencją. Dlatego nawet z życzliwością obserwowałam inicjatywy w stylu "Pierdolę Euro", wprowadzające ożywczy ferment w "piłkoszał". Ale dziś, będąc na tzw. mieście, zobaczyłam, jak bardzo ta impreza uaktywniła ludzi. Wszędzie polskie flagi, szaliki. Ale nie tylko polskie. Kibice innych drużyn też się wyróżniają. Mnóstwo zadowolonych ludzi. Miasto przygotowane dla gości. Mieszkańcy owszem, będą odczuwali niedogodności, ale teraz wiem, że wolę postać w korku z powodu Euro niż z powodu jakiegokolwiek strajku (to temat na osobny post...). Warszawa jest kolorowa, gwarna, przyjazna. Chcę, żeby tak już zostało!

Czy antropologia zbawi polskie dziennikarstwo?

Na początku opis wydarzenia z twarzoksiążki . Stowarzyszenie Pracownia Etnograficzna we współpracy z Kołem Naukowym Antropologii Politycznej UW zapraszają na spotkanie: Etnografia a reportaż. Doświadczanie "bycia tam" Czy teren zawsze oznacza to samo? Co w terenie robi etnograf, a co reporter? Jakich używają metod, w jaki sposób szukają rozmówców, wreszcie – kim są? Max Cegielski, reporter i podróżnik, oraz Justyna Chmielewska, etnografka i badaczka wyobrażeń o państwie i władzy, pokażą nam swoją Turcję oraz wspólnie zastanowią się nad tym, czy kwestie takie jak odpowiedzialność za rozmówców, autorefleksyjność, bądź wpływ na zastaną rzeczywistość łączą, czy też dzielą etnografię i reportaż. Spotkanie odbyło się, zresztą w bardzo ciekawym miejscu, bo w Dużym Pokoju :) Chyba większość słuchaczy stanowili studenci i zdaje się, że Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Warszawskiego . Przedmiotem ciekawej rozmowy było raczej dociekanie, dla kogo

Nieśmieszna komedia z potencjałem

Obraz
Zdjęcie z amazonka.pl  Jako wielka fanka Jennifer Aniston (taka mała skaza na obrazie intelektualistki) poszłam na kolejną komedię z jej udziałem. Dawno to było, bo zdaje się w listopadzie, ale byłam. Komedia "Szefowie wrogowie" w reżyserii Setha Gordona miała bardzo obiecujący trailer, nawet niezłe recenzje - zatem się skusiłam na kino, a nie on-line.  Cóż, po napisach końcowych, a nawet już na nich zaczęłam się usilnie zastanawiać, co było nie tak. Dobra obsada (nawet Collin Farrell był zabawny), charakterystyczni aktorzy, fajne dialogi, śmieszne sytuacje - a film był W OGÓLE NIE ŚMIESZNY... Do tej pory zagadka pozostała nie rozwiązana. Może twórcy za bardzo chcieli? Z lekką więc obawą wybieram się na kolejne komedie z udziałem Jennifer, boskiej czterdziestki.