"Lalka też człowiek"


Tytuł posta to nazwa Międzynarodowego Festiwalu Teatru Lalek i Animacji Filmowych dla Dorosłych, który w listopadzie będzie miał swoją VII edycję.

Od VII klasy podstawówki do III klasy liceum grałam w teatrze lalkowym ("Bajduś", potem Teatr Małych Form). Spektakle dla dzieci, aczkolwiek nie zawsze o lekkiej tematyce ("Mama Nic" Andrzeja Maleszki do najłatwiejszych nie należy).
I w wieku 14 lat właśnie po raz pierwszy spotkałam się z czymś takim, jak teatr lalek dla dorosłych. Do dziś pamiętam ten spektakl, w Białostockim Teatrze Lalek, "Niech żyje Punch!". Nie było tam niewinnych sierotek, gąsek, królewien itp., bo zresztą i sam Punch do niewinnych nie należy... Wówczas to zaczęła się moja fascynacja tym rodzajem teatru i podziw dla jego aktorów. O wyższości tychże nad zwykłymi aktorami już kiedyś pisałam. Bo lalka różne ma oblicza, różne maski przywdziewa. Wszak sama maska lalką być może i odsyła do mistycznych przeżyć teatru starożytnego. Dzięki niej na ziemię zstępował bóg. Nic więc dziwnego, że Gordon Craig i z aktora chciał uczynić nadmarionetę, by nic nie zakłócało przepływu boskiej energii.

Mój zachwyt utwierdził się po ostatnio obejrzanym spektaklu Teatru Malabar Hotel, "Sprawa Dantona. Samowywiad". Rewolucja pożerająca własny ogon i twórca, spalający się jak świeca, by dać światło sztuki. Nieco patetycznie to zabrzmiało, ale jednak właśnie o to chodzi. Dzięki lalce aktor, nawet jeżeli gra sobą, staje się przezroczysty. Nie jest aktorem grającym jakąś postać, ale postacią graną przez jakiegoś aktora. To kolosalna różnica. Właśnie takie spektakle sprawiają, że teatr staje się miejscem uobecnienia, a nie udawania.

Funkcja rozrywkowa teatru choć również potrzebna, to jednak nie najważniejsza. Raczej wtórna. Najistotniejsze zaś w teatrze, to doświadczenie niedoświadczalnego. Tak, teatr jest świątynią.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Z górzystej perspektywy

"Wspominactwo i inne religie"