Mój Dziadek

Dziadek Adam.
Dziadkowy szyk na tym zdjęciu jest niepowtarzalny.

Opowiadając dziś koledze o moim Dziadku, zdałam sobie jeszcze wyraźniej sprawę z tego, jak bogate miał on życie.

Dziadek Adam, tata mojej mamy, urodził się 1897 roku. Nie zdążyłam go poznać. Zmarł 4 lata przed moimi narodzinami. Zostały za to historie o nim i różne dokumenty.

Na przykład ten zaświadczający, że Dziadek brał udział w obronie Warszawy w 1920 r. przed bolszewikami, a nawet, że został ranny w prawą nogę. Jak wspominali Babcia i Wujek, Dziadek nie cierpiał komunistów. Kiedy po wojnie namawiano go, by wstąpił do PZPR, odpowiedział, że on już należy do partii. Na pytanie: Jakiej? Odpowiedział: Chrystusowej. W domu mówiło się też m.in. o Katyniu (za co moja mama omal nie wyleciała ze szkoły, bo próbowała w podstawówce naprostować oficjalną wersję mordu katyńskiego, podawaną przez nauczycielkę).

Co do kariery wojskowej Dziadka, to warto wspomnieć, że poszedł też z Żeligowskim na Wilno. Poza tym w tamte rejony już się nie zapuszczał, poza tym, jak przed wojną pojechał do Lidy, zobaczyć, jak Babci idzie prowadzony tam z jej bratem interes masarski. Kiedy zobaczył, że nie bardzo, zabrał babcię i córki z powrotem do Hajnówki.

No i jeszcze słynna historia z zatruciem i przeleżeniem na cmentarzu przemarszu wojsk.
Dziadek był maszynistą kolejki wąskotorowej. W latach 50. został aresztowany, bo wybuchł mu piec w lokomotywie i został oskarżony o sabotaż. Wyszedł po jakimś czasie, ale co przeżył on i rodzina (a był jej jedynym żywicielem), to jego.

Dziadek poza tym hodował króliki. A babcia z ich futerek robiła prześliczne czapeczki, swetry i rękawiczki dla całej rodziny.

A świadectwem kolejarskości Dziadka, niech będzie też krzyż na grobie jego taty, zrobiony z szyn kolejowych.




Dziadek Adam w parowozowni (pierwszy z prawej)



Krzyż na grobie Pradziadka Michała

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Z górzystej perspektywy

"Wspominactwo i inne religie"