Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2010

"Kreacja"

Dramat z 1984 roku, autorstwa Ireneusza Irydyńskiego. Ale małe hokus-pokus reżyserki (Bożena Suchocka) i tekst poraża swoją aktualnością. Oto młody manszard (Marcin Hycnar) przychodzi do podstarzałego malarza-amatora (Jerzy Radziwiłłowicz), genialnego kopisty, mężczyzny po przejściach, szpitalu psychiatrycznym, który mieszka w przerobionym na mieszkanie warsztacie ze swoją młodszą partnerką - Gosią (Anna Gryszkówna). W oryginalnym tekście manszard jest starszy od malarza. Pan przychodzi z propozycją na miarę Fausta - "ja stworzę cię całkowicie od nowa, pokieruję Twoją karierą, a Ty będziesz sławnym malarzem, sprzedającym z zyskiem swoje dzieła, od których będę brał 20%".  Stwarzanie rozpoczyna się od nadania imienia Janowi Nowakowi - na artystycznym chrzcie otrzymuje przydomek "Nikt" - i choć Pan znajduje jego filozoficzne uzasadnienie, to gdzieś w tle pobrzmiewa wskazówka "nie możesz być Kimś, nie możesz być nawet Każdym". Marionetka w rękach złowieszczeg

Boże Narodzenie

Obraz
Na tegoroczne Święta tekst z IV wieku, który urzekł mnie swoją aktualnością! Kazanie św. Grzegorza z Nazjanzu, wygłoszone w Wigilię Bożego Narodzenia w 379 r. (Mowa 38) "Chrystus się rodzi, wielbijcie Go; Chrystus z nieba przychodzi, wyjdźcie mu na spotkanie; Chrystus na ziemi, wznieście się na wyżyny niebios! Śpiewajcie Panu, wszystkie krainy (Ps 95,1), i – abym oba żywioły razem wymienił – niech cieszy się niebo i ziemia raduje (Ps 95,11 ), gdyż Pan niebios staje się mieszkańcem ziemi. Chrystus przybrał ciało – z drżeniem i radością wykrzykujcie: z drżeniem z powodu grzechu, z radością z powodu nadziei. (...) Uczcijmy to święto nie jarmarcznie, lecz bosko, nie na sposób świecki, lecz nadziemski, nie jako nasze, lecz jako Tego, który jest nasz, a raczej jako Tego, który jest Panem; nie jako święto słabości, lecz uzdrowienia. (...) Nie rozkoszujmy się hulankami i pijatykami (Rz 13,13). (...) Zostawmy to Hellenom i helleńskiemu przepychowi i obchodom! Oni nawet bogom przypis

"Wenecja"

Nagroda, którą Artur Reinhart zdobył w tegorocznej edycji Camerimage, za zdjęcia do filmu Jana Jakuba Kolskiego "Wenecja", przypomniała mi, że nic nie napisałam o tym tytule po jego obejrzeniu. Refleksja pierwsza jest taka, iż mimo średnio wygodnych krzeseł, duchoty i za małego ekranu, kina studyjne mają to "coś", co umila oglądanie. Film Kolskiego jest magiczny, jak wszystkie jego dzieła. I główna zasługa w tym właśnie owych bajkowych zdjęć, gdzie Wenecja zaczyna istnieć naprawdę, niczym Narnia. Tylko tu nie przechodzi się przez szafę, a schodzi do piwnicy. I złe charaktery też się zdarzają, jak to w filmach, których akcja dzieje się podczas II wojny światowej... Jest to też kolejny z filmów, którego zakończenie wprowadza dysonans w całą historię. Choć może właśnie o to chodziło reżyserowi. Życie pełne jest dysonansów. W dodatku jeśli coś nas nie zachwyca do końca, to myślimy o tym częściej niż o harmonijnym dziele bez zgrzytów... Czy doskonałość jest nudna?

Kolejny koniec świata

A może to Adwent i jego pierwsza część, w której tematem głównym jest oczekiwanie na Paruzję wywołuje te wszystkie śnieżne armagedony? Według Apokalipsy św. Jana jednym ze znaków końca świata mają być spadające z nieba gwiazdy. W przedszkolu i szkole podstawowej zawsze wycinało się płatki śniegu w formie gwiazdek... Konkluzja sama ciśnie się na usta. Tak, to już :) Rok 2012 nadszedł wcześniej. Może też z powodu końca świata, kiedy oddzielane są kozły od owiec, wychodzi na jaw prawdziwa natura człowieka? Pomóc komuś podczas śnieżnego i zimnego popołudnia, po kilku godzinnej jeździe w korkach, wymaga chyba bycia dobrym naprawdę, a nie tylko od święta. Jeśli tak, to Niebo będzie raczej pustawe... A w Piekło będzie polegać na staniu w korku :p To są moje refleksje po poniedziałkowej traumie. Bo poza tym - zima jest piękna. Na dowód czego piosenek kilka: Na całej połaci śnieg Let it snow Pada śnieg Choć niektórzy Królowej Śniegu nie lubią: Piosenka o Królowej Śniegu