Czy antropologia zbawi polskie dziennikarstwo?

Na początku opis wydarzenia z twarzoksiążki.

Stowarzyszenie Pracownia Etnograficzna
we współpracy z Kołem Naukowym Antropologii Politycznej UW
zapraszają na spotkanie:

Etnografia a reportaż. Doświadczanie "bycia tam"
Czy teren zawsze oznacza to samo? Co w terenie robi etnograf, a co reporter? Jakich używają metod, w jaki sposób szukają rozmówców, wreszcie – kim są? Max Cegielski, reporter i podróżnik, oraz Justyna Chmielewska, etnografka i badaczka wyobrażeń o państwie i władzy, pokażą nam swoją Turcję oraz wspólnie zastanowią się nad tym, czy kwestie takie jak odpowiedzialność za rozmówców, autorefleksyjność, bądź wpływ na zastaną rzeczywistość łączą, czy też dzielą etnografię i reportaż.

Spotkanie odbyło się, zresztą w bardzo ciekawym miejscu, bo w Dużym Pokoju :) Chyba większość słuchaczy stanowili studenci i zdaje się, że Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Warszawskiego. Przedmiotem ciekawej rozmowy było raczej dociekanie, dla kogo i po co piszą, badają, wyjeżdżają reporterzy i etnografowie, bardziej niż konkretne odwiedzone miejsce (choć obydwoje zaproszonych gości ma m.in. doświadczenie pisania o Turcji).

Spośród wielu podejmowanych wątków, dotyczących sensu pracy mówców, dwa zainteresowały mnie szczególnie. Po pierwsze postulat p. Justyny Chmielewskiej, by antropolodzy, którzy, jak wynika z praktyki, swoje opracowania piszą właściwie tylko dla innych antropologów, zwrócili się w stronę pisania niejako reporterskiego, gdzie nie ma obiektów badawczych, a są konkretni ludzie. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że choć lekturą studenta atropologii są dzieła naukowe Malinowskiego, to już jego "Dzienniki" nie... Znaczące?
Zaś p. Max Cegielski, stwierdziwszy, że obecnie większość dziennikarzy jest wyjątkowo niekompetentna (przy czym moje wyrażenie to eufemizm, bo on użył chyba słowa "kretyni"), zaapelował do antropologów, by to oni przejęli świat mediów, co korzystnie wpłynie na przekaz informacji i ich wartość. Myślę sobie, że te postulaty, właściwie oba skierowane do antropologów, są bardzo słuszne. Pozostaje je tylko wcielić w życie. Choć już niemal słyszę narzekania, że się nie da...

A oprócz tego goście dzielili się refleksją "bycia tam" jako "tabula rasa" i, opozycyjnie, jako "omnibus tematu". Z jakąkolwiek jednak wiedzą by się nie pojechało "tam" (czy to mazowiecka wioska, czy dalekie Indie), zawsze okazuje się, że nasze wyobrażenia, tak różne od rzeczywistości, mogą nam całkowicie zniekształcić obraz i uniemożliwić dotarcie do tego, co naprawdę fascynujące. To chyba taka ogólna mądrość życiowa, bo dotycząca chociażby relacji z inną osobą tu i teraz, a co dopiero mówić w innej kulturze.

Zatem otwartość, uczciwość i świadomość przede wszystkim. Co dotyczy wszystkich, a już zwłaszcza tych, którzy podejmują się mówienia/pisania o drugim człowieku.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Z górzystej perspektywy

"Wspominactwo i inne religie"