Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2012

Bitwa o książki

Czas najwyższy, abym ukazała swoje oblicze historyka literatury. Mój "coming out" następuje z powodu kilku artykułów opublikowanych jakiś czas temu w mediach internetowych i dyskusji przeprowadzanych ze znajomymi na temat nauczania literatury w szkole. Po pierwsze, nie wiem dlaczego, ale panuje powszechne przekonanie, że o literaturze może wypowiadać się każdy i wszyscy mają tak samo rację co do interpretacji. O ile pierwsze w demokratycznym kraju jest niedyskutowalne, to już z drugim żaden historyk literatury się nie zgodzi.  Owszem, prawdą jest, że nie ma jednej ustalonej interpretacji dzieła literackiego (w ogóle, jakiegokolwiek dzieła sztuki). Duże znaczenie ma odbiorca, który nadaje utworowi swój sens w procesie czytania tekstu i sami wiemy, że tę samą książkę możemy odebrać inaczej w zależności od czasu, kiedy ją czytaliśmy, czy stanu, w jakim się wówczas znajdowaliśmy.  Mnogość możliwości interpretacyjnych nie oznacza jednak, że każda interpretacja jest up

"Lalka też człowiek"

Tytuł posta to nazwa Międzynarodowego Festiwalu Teatru Lalek i Animacji Filmowych dla Dorosłych , który w listopadzie będzie miał swoją VII edycję. Od VII klasy podstawówki do III klasy liceum grałam w teatrze lalkowym ("Bajduś", potem Teatr Małych Form). Spektakle dla dzieci, aczkolwiek nie zawsze o lekkiej tematyce ("Mama Nic" Andrzeja Maleszki do najłatwiejszych nie należy). I w wieku 14 lat właśnie po raz pierwszy spotkałam się z czymś takim, jak teatr lalek dla dorosłych. Do dziś pamiętam ten spektakl, w Białostockim Teatrze Lalek, "Niech żyje Punch!" . Nie było tam niewinnych sierotek, gąsek, królewien itp., bo zresztą i sam Punch do niewinnych nie należy... Wówczas to zaczęła się moja fascynacja tym rodzajem teatru i podziw dla jego aktorów. O wyższości tychże nad zwykłymi aktorami już kiedyś pisałam . Bo lalka różne ma oblicza, różne maski przywdziewa. Wszak sama maska lalką być może i odsyła do mistycznych przeżyć teatru starożytnego.

W krainie zorzy i renifera

Obraz
Skoro już się zebrałam, żeby umieścić zdjęcia z wyprawy do Laponii (jej fińskiej części) w internecie, trzeba okrasić je też jakimś komentarzem. Zatem zbiór myśli kilku o Suomi. Śnieg pokrywający drogi, lasy, miasteczka, płytę lotniska, jezioro skute lodem. Tym bardziej radosne doświadczenie, że w Polsce w tym czasie (przełom grudnia 2011 i stycznia 2012 r.) śniegu nie było w ogóle, a temperatury panowały przedwiosenne. Na początku naszej bytności w Akaslompolo trafiliśmy na wyż, czyli mróz, przejrzyste niebo (bez słońca, ale i tak było dość jasno). Idealne warunki na narty (których w końcu nie założyliśmy), spacery, przedzieranie się przez zaspy itp. Trzeba było przestawić się nieco na tryb nocny, bo dzień trwał od ok. 10 rano do 14-15 po południu. Ale nie narzekaliśmy - kto zresztą na urlopie wstaje o 6 rano, jeśli nie musi... Akaslompolo... Jeszcze brzmi mi w uszach wymowa tej nazwy - taka mięciutka i jakby ktoś z wadą wymowy mówił. Nie żebyśmy się nauczyli jakichś słó