Łąka jako metafora






Równiutkie, geometryczne przestrzenie ogrodów angielskich, parkowych i miejskich krajobrazów trochę mnie deprymują. Nie umiem prosto. Nie mam "drygu" w rękach. Chleb kroję krzywo. Szyję krzywo. Lepię krzywo.



Tu na przykład zwierzątka z ciastoliny ulepione podczas zabawy z córką... Przeze mnie, żeby była jasność. Niektórzy myśleli, że to moje dwuletnie dziecko to stworzyło, a to tylko ja. Na pewno zatem nie będę wykonywać za dzieci prac plastycznych do przedszkola i szkoły.


Podoba mi się za to forma nieoczywista, złożona z elementów zaskakujących, których nikt się nie spodziewał. Lubię takie przestrzenie. Lubię takie miasta. Na przykład Stambuł. Na przykład Warszawa.



A ostatnio olśniło mnie. Taką przestrzenią idealną jest łąka. Częściowo stworzona przez człowieka, częściowo samostanowiący się byt. Gdzie każda roślina ma swoje miejsce, choć układ nie jest rozpoznawalny na pierwszy rzut oka. Schronienie dla zwierząt, pełne zakamarków i nieoczywistych kryjówek.
Łąka - często symbol spokoju, łagodności, a przecież tak wiele tam się dzieje. Poza tym miejsce pełne słońca. Kolejny środek świata.



W wierszu Bolesława Leśmiana Łąka mówi ona o sobie:


"Przyszły do mnie motyle, utrudzone lotem,
Przyszły pszczoły z kadzidłem i mirrą i złotem,
Przyszła sama Nieskończoność,
By popatrzeć w mą zieloność -
Popatrzyła i odejść nie chciała z powrotem...".




Nie dziwię się Nieskończoności, że na łące została, czyniąc ją przestrzenią nieskończenie wielu możliwości. Łąka jest dla mnie metaforą tej nieograniczoności. Choć ma swe granice - a to droga, a to las, a to pole, to jakby granic nie miała. Choćbyś przychodziła codziennie, nigdy nie będzie taka sama. A jednocześnie formę i definicję posiada. Taką, która podlega ciągłej przemianie, choćby zmienić się miał tylko mały szczegół.







      



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Wspominactwo i inne religie"

Z górzystej perspektywy