Queerternet

"Queerternet" to taki mój neologizm na określenie dziwności internetu (piszę małą literą, bo chodzi mi o internet jako jedno z mediów).

Rys. John Tenniel.
Za: http://www.alice-in-wonderland.net/alice2a.html

Kiedy Alicja (z Krainy Czarów, wymyślona przez Lewisa Carrola) doświadczała swojego rośnięcia i zmniejszania się w króliczej norze, rozmyślała w ten sposób: "Dear, dear! How queer everything is to-day! And yesterday things went on just as usual". Podobne słowa przychodziły mi do głowy, kiedy ni stąd ni z owąd zdjęcie ośnieżonej toalety z pociągu IR relacji Szczecin - Warszawa stało się nagle jednym z najsłynniejszych obrazków owego tygodnia. A jeszcze wczoraj wszystko toczyło się swoim zwykłym torem.

Zdjęcie wcale nie nadzwyczajne, takich obrazków można znaleźć wiele, a wystarczyło umieścić je na facebookowej stronie Przewozów Regionalnych i jakoś samo poszło w świat. Docierając aż za ocean. Co więcej, niczym pod wybitne dzieło sztuki, zaczęli się pod jego autorstwo podszywać różni ludzie. Ów zaśnieżony sedes został nawet przypisany do pociągu relacji Kijów - Odessa. W "Daily Mail" redaktorzy wymyślili jako autora zdjęcia 68-letniego Antoniego Kamińskiego. Użytkownik reddita umieścił to zdjęcie na serwisie z adnotacją, że to widok, jaki ujrzał, gdy chciał skorzystać z toalety w pociągu. Na moją uwagę, że ukradł to zdjęcie, odpowiedział, że przecież i tak bym tego nie umieściła na reddicie. A kiedy wczoraj byłam u lekarza w niewielkim miasteczku, z którego pochodzę, i podałam mu swoje imię i nazwisko, ten zapytał, czy jestem tą od robienia zdjęć toaletom... Czuję się dziwnie.

Mamy ze znajomymi takie powiedzenie, dotyczące kompromitujących zdjęć czy filmów: "Nie bój się, to zdjęcie nie wyjdzie poza internet". Przepowiednie Orwella zaczęły być jakby bardziej realne. W sieci nic nie ginie. Jak to w sieci. Służy do łapania. Niekoniecznie w dobrych celach. Konto na facebooku można usunąć, ale treści tam zamieszczone nie zostaną usunięte z internetu. Mogę zastrzec swoje zdjęcia, posty itp., ale jeśli ktoś będzie miał do nich link, zobaczy je bez trudu. Ułuda prywatności. Dziwność goni dziwność. A jeszcze wczoraj wszystko toczyło się swoim normalnym trybem.

Internet zmienia naszą percepcję. Przeczytanie Tołstoja zaczyna być męczące, bo przyzwyczajeni zostaliśmy do odbioru krótkich tekstów lub tekstu podzielonego na mniejsze fragmenty. A ja się dziwiłam, czemu czytanie "Lodu" Jacka Dukaja idzie mi tak opornie.

Z drugiej strony, gdyby nie internet i jego zasoby, pewnie o wiele trudniej byłoby mi napisać mój doktorat teologiczny bez możliwości wyjazdu za granicę. Większość materiałów, z których korzystałam, pochodziła właśnie z sieci - całe zeskanowane książki, słownik, artykuły. Dzięki internetowi bardzo szybko dowiaduję się o ciekawych wydarzeniach, koncertach itp. Mniej wydaję na prasę, bo specjalistyczne artykuły mogę sobie przeczytać spokojnie w domu na szklanym ekranie (czy on rzeczywiście jest szklany? chyba nie...) i nie muszę udawać się do sklepów z książkami i prasą, gdzie przycupuje się w kątku dla przyjemności czytelniczych. (O tym, dlaczego są to sklepy z książkami, a nie księgarnie, jest bardzo ciekawy felieton Wojciecha Zimińskiego).

Queerternet, z którego studenci kopiują beznadziejne prace zaliczeniowe lub magisterskie jest jednocześnie źródłem wielu interesujących i mądrych tekstów. Wśród memów, na których czyjaś twarz staje się powodem do drwin, mnóstwo dobrych zdjęć z czterech stron świata.

Wiem, że to banały. A jednak zadziwiający jest dla mnie ten brak logiki w działaniu użytkowników internetu. Nigdy nie wiadomo, co w danym dniu znajdzie się na topie: szczytna akcja czy chytra baba z Radomia. Nigdy nie wiadomo, kiedy nas samych dotknie w internecie lub przez niego owa specyficzna dziwność zwana queerem.

Jak to jest na bezinterneciu? (słowo, które przeczytałam u T.)


Komentarze

  1. Nie, "Lód" po prostu jest specyficzny. Ja go zrobiłam w jakieś chyba sześć dni, tyle, że trzy były w czerwcu, a trzy w grudniu.

    A ten internet to takie trochę lustro przechadzające się gościńcem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że to całkiem ciekawe nowe użycie opisu powieści naturalistycznej? Bardzo mi pasuje!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

"Wspominactwo i inne religie"

Sztuka dla sztuki raz jeszcze, czyli o nie zadawaniu pytań