"W naszych stronach jest inaczej"

     Dworcowe kawiarnie w dużym mieście mogą stać się pułapką. Tak jak dla dwóch Panów ze wschodu Polski (jak wywnioskowałam z akcentu), których spotkałam ostatnio w jedej z sieciówek na Centralnym, kiedym sama również czekała na pociąg. Takie miejsca wabią nieświadomych klientów ciepłem i miejscem do siedzenia. Zdziwienie Panów nie miało końca, kiedy okazało się, że za dwie kawy cappucino muszą zapłacić ok. 19 zł. Wrażenie było na tyle silne, że ze swoistą familiarnością, która to cecha jest właściwa ludziom z mniejszych miast, miasteczek czy wsi, domagali się gratisowej "pięćdziesiątki" do kawy, biorąc stojące za ladą butelki z sokiem za wódeczkę czy jakiś inny alkohol. Szkoda mi się ich zrobiło. Była godzina 13.30, a z ich rozmowy wynikało, że pociąg powrotny mieli koło 15. Ciekawe, czy długo tam zostali :) A tytuł postu, to cytat z jednego z Panów...
     Tydzień przebywania w mieszkaniu z kablówką uświadamia mi, jak wiele tracę z powodu braku tejże u siebie w domu. Na przykład program: "Miłosna szkoła przetrwania" sezon 2., w którym to prowadzący - swat, urabia 8 singielek, by mogły znaleźć sobie partnera. Bardzo pouczające :) Trafiłam na pierwszy odcinek - o pierwszym wrażeniu. Następnych już nie obejrzę. Chyba jednak się cieszę. Swoją drogą, to niesamowite, że do takich programów zgłaszają się również osoby, które wcale nie chcą się zmienić. Ale dzięki nim jest ciekawiej :) Cóż, "w naszych stronach jest inaczej".

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Z górzystej perspektywy

"Wspominactwo i inne religie"