Blondynka za kierownicą
Blondynka to ja. W mojej krótkiej, acz burzliwej karierze kierowcy nazbierało się już tyle wydarzeń, że postanowiłam je uwiecznić i być może poprawić komuś tym humor. Prawo jazdy mam od sierpnia 2008 roku, kiedy to za drugim podejściem zdałam egzamin - najgorszy w moim życiu. Swoje umiejętności szlifowałam przed nim i szlifuję teraz. Skutki tego są różne. Sytuacja 1. Podczas kursu na prawo jazdy. Instruktor siedzący obok wydaje komendę - prosto przez skrzyżowanie i za nim w prawo . Zmieniam więc pas, żeby nie skręcać w prawo już na skrzyżowaniu - w tym celu oczywiście daję kierunek w lewo i dalej pruję prosto, bo akurat mam zielone światło. Po przejechaniu skrzyżowania orientuję się, że nie wyłączyłam kierunkowskazu (instruktor też nie zauważył) i myślę sobie Oj, wtopa. Ale nic to, mam już kierunek włączony, żeby skręcić w prawo. Jeśli ktoś czytał uważnie, zauważył zapewnie, że pracował kierunkowskaz lewy. Przejechałam więc prosto skrzyżowanie a potem skręciłam w prawo i to wszystko ...