"Już mi niosą suknię z welonem..."

Na fali ślubów i wesel, na które zapraszano mnie ostatnio, poszłam na film. Na "Druhny" (reż. Paul Feig). Czyli amerykańska komedia (z brytyjskimi refleksami, co jeszcze dodaje smaczku). Nie dość, że się pośmiałam, to jeszcze i popłakałam. Refleksję mam taką, że w filmach amerykańskich nieatrakcyjnych lub odbiegających od kanonów urody ludzi tak do ok. 40 roku życia grają tacyż aktorzy, a nie aktorzy piękni zrobieni na nieatrakcyjnych. Wprawdzie żadnej polskiej komedii, a tym bardziej tzw. romantycznej, nie widziałam dawno, ale śmiem twierdzić, że w naszym kinie takie rzeczy się nie zdarzają. "Druhny" zresztą nie są komedią romantyczną, a raczej obyczajową bardziej. Choć wyczytałam też w recenzjach, że to gatunek "komedia kumpelska". Cóż, zestaw takich kumpelek jest porażający, a nawet czasem "gówniany" :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Z górzystej perspektywy

"Wspominactwo i inne religie"