Sąsiedzi
Kiedy pada słowo sąsiedzi, zawsze kojarzy mi się ono ze znaną dobranocką i charakterystyczną, monotonną melodią, która po jakimś czasie zaczynała mocno irytować. Ale tym razem będzie o innych relacjach. Ponieważ nigdy nie miałam wychodzącego zwierzaka w domu (rybki wszak w żadne interakcje nie wchodzą), ze zdziwieniem obserwuje, jak posiadanie kota wpływa na zacieśnianie więzów sąsiedzkich. W ciągu dwóch tygodni, od kiedy Chianti jest u mnie, rozmawiałam z większą ilością mieszkańców kamienicy niż przez półtora miesiąca mieszkania tutaj. A kiedy wyszłam dziś z kotem na dwór, to na dodatek poznałam chyba troje sąsiadów z pobliskich budynków. A mały biały kotek w różowych szelkach (bo innego koloru akurat nie było) - wygląda przerażająco słitaśnie i słodziakowo... I całe szczęście, że mam Chianti - dzięki niej nie usłyszałam wyrzutów za wczorajszą kolację ze znajomymi, która zaowocowała powstaniem piosenki na motywach pt. "Żal", którą, dzięki otwartym z powodu upału oknom, us...