Tureckie jedzenie


Czas obalić wszechobecną w Polsce (a i w wielu krajach europejskich) opinię, że tureckie jedzenie to kebab w okrągłej bule z sosem. Historia ilustrowana :)

Będąc kiedyś na południu Turcji poprosiłam o kebab. Jakież było moje zdziwienie, kiedy dostałam podane na talerzu mięso kebabu z pilawem (specyficznie robionym ryżem), pieczonym pomidorem, sałatą i cebulą. (Tu akurat ilustracji brakuję, nawet w internecie nie mogłam znaleźć.) Przypiekane na ruszcie mięso nazywa się döner (pochodzące od słowa - obracać się). Żeby dostać zawijany kebab, trzeba zazwyczaj poprosić o Döner DürümDöner Kebap to właśnie danie, o którym pisałam. Döner Ekmek - to samo mięso, tylko w chlebie przypominającym bułkę wrocławską. Döner Pide zaś, to właśnie "kebab na grubym". Jak widać, możliwości przyrządzania zwykłego döner jest mnóstwo. Przy czym, uwaga, nie ma tam żadnego sosu!!! To europejski (najprawdopodobniej niemiecki) wymysł. W ramach dodatków proponuje się zaś czasami niezwykle ostre papryczki. Nawet wielbiciele chili przy nich wysiadają.

Döner Dürüm
Döner Ekmek



Döner Pide - tu w wersji z frytkami (wcale nie takiej rzadkiej)
Döner Dürüm-sałatka pasterska-ayran


Oprócz wersji "w" istnieją także wersje "z" chlebem. Bardzo popularny jest Iskender Kebab - czyli baranie mięso, przypominające to "kebabowe", ale pokrojone w cieniutkie duże plastry. Oryginalnie powinno się je smażyć oddzielnie, ale wygodniejsi odkrajają je z dürüm. Podaje się je z sosem pomidorowym i jogurtem. Jest też Adana Kebab - mięso smażone na szaszłykowym patyku, bardzo pikantne, oraz jego łagodniejsza wersja - Urfa Kebab. Wszystkie te rodzaje mięs podaje się z pilawem, czasem z frytkami, sałatką (sałata, pomidor, ogórek, cebula, pietruszka) z obowiązkowym chlebem - pitą bądź yufką (takie cieniutkie tortille).

Köfte, czyli mięso mielone choć bardziej mi na şiş wygląda
Urfa kebab


   






Z tego, co pamiętam, to grillowany kurczak. Obok widać pilav, yufkę, sałatę z cebulą i pieczony pomidor oraz paprykę


Przystawki (mezeler): po lewej - bakłażan, z tyłu: cebula, coś co wygląda jak humus oraz, widoczne pod kapustą pekińską, çiğ köfte (bardzo ostre surowe mięso z kaszą)


Moje ulubione dwie potrawy to pide i lahmacun (czyt. lahmadżun). ten ostatni nazywany jest "turecką pizzą". Pide, to chleb pide, pieczony w kształcie łódki, faszerowany różnymi elementami - może być z mięsem, szpinakiem, serem, mieszany. Lahmacun natomiast to cieniutki pszenny placek (z czosnkiem lub cebulą, w zależności od regionu), na który nakłada się farsz z mięsa mielonego i wsadza do pieca.

Pide z serem
Lahmacun



Pan wkłada lahmacun do pieca


Z innych potraw warto wspomnieć też o böreku - można go opisać jako mnóstwo cienkich naleśników przekładanych farszem - mięsnym bądź serowym. Najeść się tym raczej nie można, ale jako drugie śniadanie jest w porządku. Są też różnego rodzaju dolmy - czyli faszerowane papryki lub pomidory - z ryżem i mięsem, gotowane w sosie pomidorowym. Köfte, którego zdjęcie zamieściłam wyżej, to tak naprawdę małe kotleciki mielone. Mogą być z sosem (wtedy są "sulu" - z wodą) albo na sucho. Również nasze "gołąbki" mają swoją mniejszą odmianę - sarmę (zwane również yaprak dolma) - faszerowane liście winogron. Ponieważ nie są one tak duże, jak liście kapusty, więc stąd mniejszy rozmiar. Ale w środku również mięso i ryż.

Börek 
Sarma (fot.: http://yemeksepetimiz.blogcu.com)


Biber dolması (fot.:http://www.elpais.com.uy)
Köfte (fot.:http://fahriyeskitchen.blogspot.com)


Jedną z bardziej znanych i o oryginalnej nazwie potraw jest imam bayıldı - czyli omdlały imam. Swą nazwę zawdzięcza ponoć temu, że gdy kucharz przygotował tę potrawę pewnemu imamowi, ten, po skosztowaniu, zemdlał, tak była ona dobra. Jest to faszerowany bakłażan - może być z mięsem lub samymi warzywami. Z góry wygląda tak:

Imam bayıldı (fot.: http://makcatering.com)



Są też oczywiście zupy. Przeważnie są one konsystencji kremowej, a najbardziej znana to mercimek çorbası - zupa z soczewicy, może być z zielonej lub czerwonej:



Ja akurat za zupami nie przepadam, podobnie jak za fasolą (kuru fasulye):

(Fot. : http://www.loadtr.com)

Są też oczywiście ryby. Podawane w przeróżnych postaciach. Nie zawsze smaczne, jak to z rybami bywa. Ja bardzo lubię hamsi - takie małe chrupiące :)


Jeśli chodzi o popitkę, do tych wszystkich pyszności, to oczywiście na pierwszym miejscu jest ayran - słony jogurt z wodą). I co ciekawe, można go już dostać w Polsce. Poniżej w wersjach tubylczych, czyli nie z opakowania, a robiony na miejscu:






Jest jeszcze turecka herbata, przygotowywana w specjalnych czajnikach (składa się on z dwóch części - w mniejszym przygotowuje się esencję, w większym gotuje wodę) i podawana w małych tulipanowych filiżaneczkach oraz kawa po turecku (ale wersja oryginalna, a nie polska, czyli przygotowuje się ją w specjalnym tygielku - cezve - do zimnej wody wsypuje się kawę, bardzo drobno zmieloną, i cukier, i dopiero wtedy doprowadza do wrzenia)). Ach, no i oczywiście rakı - wódka anyżowa, zwana również mlekiem lwa (aslan sütüsü), ponieważ po zmieszaniu z wodą przybiera barwę rozwodnionego mleka.


(Fot.: http://www.wildbeancafe.com)





(Fot.: http://fusionpassion.blogspot.com)



Z tureckich ciekawostek jedzeniowych wart zauważenia jest fakt, że je się tam wszystko z chlebem. Próbowałam nawet kiedyś bułki z nadzieniem ziemniaczanym. A szczyt osiągnął mój znajomy, który przygotowany przez innego kolegę makaron włożył sobie na yufkę, stwierdzając, że inaczej nie potrafi...






Fast foody również w Turcji istnieją. Obok sieciówek typu.... Są również miejscowe przekąski uliczne. Są to: simity (coś w rodzaju obwarzanków z sezamem), kukurydza, kasztany oraz ogórki :)








A na koniec, potrawa, która mnie zaskoczyła kiedyś - faszerowany ziemniak zwany kumpirem. Gorący ziemniak rozkraja się na pół, miąższ miesza się z masłem i serem, a potem dopycha dodatkami warzywnymi i polewa keczupem oraz majonezem:




Te wszystkie specjały zawdzięczają swój niepowtarzalny smak przyprawom - jedynym  w swoim rodzaju. Dlatego zawsze, kiedy jestem w Turcji robię sobie zapas, choć niekoniecznie tak duży:



A na deser - słodycze :) Niektóre można kupić w Polsce, jak na przykład słodką baklawę czy różnego rodzaju lokum, chałwa, pişmaniye (rodzaj waty cukrowej zrobionej z mąki pszennej i cukru, z aromatem wanilii, uformowane w kulki). Po inne trzeba udać się nieco dalej. Choćby moje ulubione dürüm (ma to też inne nazwy) - orzechy na sznurku zanurzone w stężonym syropie winogronowym. Różnego rodzaju desery: aşure (deser z bakalii i fasoli), keşkül (budyń migdałowy), irmik helvası (powiedzmy, że ciasto z kaszy manny), sutlaç (budyń ryżowy), salep (zawiesisty napój budyniowy), künefe i kadayıf - dwie wersje bardzo słodkiego deseru - takie nitki z serem (künefe) posypane zmielonymi pistacjami, tulumba (też słodkie i zalepiające), lokma - miodowe mini-pączki. I jeszcze wiele, wiele, naprawdę wiele innych!

Künefe
(fot.: http://turkishcook.com/TurkishFoodForum/blogs/turkishdelights)
Tulumba
(fot.: http://turkishcook.com/TurkishFoodForum/blogs/turkishdelights)



Lokma (Fot.: http://yemekservisim.net)


Baklava (Fot.: http://turkishfeast.wordpress.com)




 Kadayıf (Fot.: http://yemekservisim.net)


Za dużo tych słodkości zjeść się nie da. Zwłaszcza po obfitej obiadokolacji...


I jeszcze o sposobie jedzenia. W wielu miejscach ze stołu korzysta się tylko w lokancie (restauracji). W domu zaś je się w dużym pokoju, w którym głównymi meblami są kanapy i telewizor, na dywanie rozkłada się obrus i je w pozycji kucznej i rękoma. O dziwo, całkiem to wygodne :)

Podsumowując - w Turcji da się dobrze zjeść i najeść. Wystarczy zdać sobie sprawę, że to, co przedstawiłam powyżej, to jakaś marna reprezentacja rogu obfitości tureckiej kuchni :)

Smacznego!

Komentarze

  1. Bardzo pomocne opracowanie... już się zacząłem ślinić.We wrześniu jedziemy z żoną do Turcji, między innymi by posmakować lokalnej kuchni.Wracając to ja będę "nabagażem" :) .pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno się Państwo nie rozczarujecie. Życzę udanej podróży :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A jakie smaczne w rzeczywistości :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

"Wspominactwo i inne religie"

Sztuka dla sztuki raz jeszcze, czyli o nie zadawaniu pytań