Posty

Imagine

Obraz
John Lennon śpiewał: Imagine there's no heaven ... Kiedy dzieje się coś dobrego, słyszę: to ludzie są mądrzy; to ludzie wykryli lek na...; to ludzie zbudowali... Kiedy dzieje się coś złego, słyszę: gdzie jest wasz Bóg/ bóg; wolę ludzi niż boga, który zsyła na ziemię cierpienie; gdzie był bóg, kiedy to się stało (katastrofa naturalna, nienaturalna, śmierć niewinnych)... Wniosek z tego taki, że wszystkiego, co najlepsze jesteśmy skłonni do doszukiwać się wyłącznie w sobie, a wszystkiego, co najgorsze w Innym. Kimkolwiek ten Inny jest: Bogiem, bóstwem, żydem, Romem, gejem, homofobem, maklerem giełdowym, księdzem, politykiem, urzędnikiem, związkowcem, sprzątaczką, uczniem itp., itd. Zmieniam więc sobie słowa piosenki Lennona: Imagine there's no judging...

"Wspominactwo i inne religie"

30 marca 2014 r. przebiegłam swój pierwszy półmaraton. Z czasem o 6 minut lepszym niż zakładałam. To była wielka przyjemność, bo i pogoda dobra (słońce i lekki wietrzyk) i organizacja w porządku (ostatnie metry z niesamowitym dopingiem), i ludzie na trasie fajni - kibice i biegacze. Ogólnie - pozytywne doświadczenie, które jeszcze bardziej mobilizuje mnie do biegania. Kiedy zatem przeczytałam felieton ( tutaj ) pana Dominika Zdorta w "Rzeczpospolitej", wybuchnęłam śmiechem. Inni internauci doskonale skomentowali ten bardzo niskich lotów tekst, więc pomijam tę część. Felieton ów przypomniał mi się natomiast dzisiaj i stwierdziłam, że o tym, jak bardzo jest to zły dziennikarsko tekst, świadczyć może fakt, że używając stwierdzeń pana Zdorta odnośnie biegania, doskonale można by opisać dzisiejszy dzień w Warszawie.

Wszechświat opowiadany

Obraz
Meddah, turecki opowiadacz. W filmie „The Imaginarium of doctor Parnassus” pojawia się motyw świata, który istnieje dlatego, że jest opowiadany. Gdzieś w klasztorze na krańcu świata mnisi nieustająco snują nić opowieści. Kiedy Tom Waits..., nie, kiedy diabeł, grany przez Toma Waitsa, przerywa opowiadanie, świat powinien przestać istnieć. Ale nic się nie dzieje... Diabeł tryumfuje - opowieść jest tylko ułudą, dziecinną legendą, niepotrzebną nikomu. Ale Parnassus zauważa, że skoro świat istnieje nadal, mimo przerwania przez niego opowieści, to znaczy, że ktoś, w innym miejscu, snuje ją dalej. Świat podtrzymywany w istnieniu przez Słowo. W istocie, wszak "Na początku było Słowo...". Słowo Boga jest tak ważne, ma takie znaczenie, że jest osobą. "Przez Nie wszystko się stało, a bez Niego nic się nie stało". Można rzec, że opowieść to boski dar dla ludzi. A ten, który opowiada, jest kapłanem Słowa Chyba we wszystkich kulturach pojawia się moment opowiadania j

Sztuka dla sztuki raz jeszcze, czyli o nie zadawaniu pytań

Obraz
Mark Rothko, Nr 14 (fot: Notnarajan) Wyznając swoją wiarę w Sztukę, Stanisław Przybyszewski w 1899 r. pisał: "Sztuka nie ma żadnego celu, jest celem sama w sobie, jest absolutem, bo jest odbiciem absolutu - duszy"    ( Confiteor , w: Programy i dyskusje literackie okresu Młodej Polski , red. M. Podraza-Kwiatkowska, Wrocław 1977, s. 237). Przypomniał mi się ten tekst, kiedy byłam na wystawie malarstwa Marka Rothki w Muzeum Narodowym w Warszawie. Wystawa zaledwie czterosalowa, przy czym w pierwszej zobaczyć można było listy, książki, płyty artysty, a w każdej kolejnej sali obrazów było mniej. Nie żeby mi to przeszkadzało. Im mniej obrazów do oglądania, tym lepiej się je przyjmuje. Trasa przez największe galerie sztuki w pewnym momencie staje się udręką, a umysł nie nadąża przetwarzać tego, co widzą oczy. Ale ja niezupełnie o tym. Idąc na tę wystawę, wiedziałam mniej więcej, czego się spodziewać. O artyście słyszałam nieraz i jego prace oglądałam w różnych albumach. K

Z górzystej perspektywy

Obraz
Szczyty Mięguszowieckie Kinga Baranowska, polska himalaistka, powiedziała jakiś czas temu: "Zawsze powtarzałam, że w górach jak w soczewce widać to, co dzieje się na nizinach. Tam wszystko jest skondensowane, widać wszystkie emocje, ludzi takich, jakimi są. Wszystko widać jak na dłoni". Mówiła to w kontekście ataku terrorystów na wspinaczy pod Nanga Parbat oraz bójki Szerpów ze wspinaczami pod szczytem Mount Everestu. Mi przypomniały się jej słowa w nieco niższych górach, podczas trzydniowego wypadu w Tatry. I wcale nie znaczy to, że będzie tylko negatywnie w tym wpisie. Z plecakiem przewędrowałam z Kuźnic, przez Murowaniec, przełęcz Krzyżne, Dolinę Pięciu Stawów i Świstówkę do Morskiego Oka; potem z mniej wypchanym plecakiem weszłam na Rysy i Kazalnicę (zaiste, jak właściwa to nazwa dla tego miejsca właśnie się przekonałam). Kiedy chodzi się samemu, różne refleksje przychodzą do głowy. Mi zwłaszcza podczas pierwszych dwóch dni.

Warszawo ma...

Obraz
Fot. Hubert Śmietanka, CC creativecommons.org/licenses/by-sa/2.5/deed.pl Spieszyłam się dziś, by po pracy załatwić wszystkie sprawy w możliwie krótkim czasie. Bardzo chciałam na 18 dotrzeć na warszawski skwer u zbiegu al.  Solidarności i ul. Leszno. Bo 5 sierpnia to szczególny dzień - ustanowiony przez Radę Miasta Ogólnowarszawskim Dniem Pamięci Mieszkańców Woli zamordowanych przez Niemców podczas powstania warszawskiego. Ale w tym dniu w sposób szczególny pamięta się o wszystkich ofiarach cywilnych powstania. Kiedy chodzi się po Muzeum Powstania Warszawskiego, jest w nim jedno miejsce (bo nawet nie sala), które bardzo szybko odziera zwiedzającego ze złudnego wrażenia, że w powstaniu było "fajnie". To miejsce, do którego nie wpuszcza się dzieci, bo mówi się w nim o rzezi Woli. Nie pacyfikacji, nie walkach o Wolę, ale właśnie o rzezi. Jej mieszkańców nie mordowano, a zarzynano. Jerzy Jankowski, inicjator ustanowienia tego święta, ocalały z rzezi Woli, przypomniał, że w