Posty

Wyświetlanie postów z 2009

Pozbierane zewsząd

Język naukowy wyjątkowo nadaje się do stosowania w funkcji eufemistycznej: Chroniczna konsumpcja etanolu prowadzi do załamania homeostazy witaminy D3 związanego związanego z indukcją nerkowego CYP24A1 (podane przez kolegę Krzysztofa H. O.) - czyli czym kończy się nadużywanie alkoholu :) Idąc na Pasterkę, natknęłam się na trzech wesołych młodych panów śpiewających: "Pójdźmy wszyscy do Orlenu..." - przy czym na stacji paliw Orlen w miasteczku znajduje się jedyny 24 godzinny sklep, z alkoholem w dodatku. Każdy ma swoją szopkę :) Po tegorocznych Świętach jestem przekonana, że syntezator jest diabelskim narzędziem!

Świętowanie

Obraz
"Chcę, byś miał spokojne, dobre Święta..." http://www.youtube.com/watch?v=q1N39CIoK Dzięki Trójce mamy wersję Last Christmas, która przebija wszystkie, łącznie z George'em Michaelem! http://www.youtube.com/watch?v=B0xA4K6_JnI&feature=related Moja ulubiona wersja "Bóg się rodzi" http://www.youtube.com/watch?v=60lwkmDgM4o ...

Saga o ludziach książki

Wyobraźnia ludzka nie zna granic. Zaczęło się od niewinnego wyznania kolegi na facebooku: "Don't read books. Books kill people". A moje równie niewinne stwierdzenie, o stworzeniu opowieści o walce książek, ambitnych i czytadeł, na słowa i sprzedaż, wywołało lawinę twórczych komentarzy ad vocem. Cytuję je, podając inicjały biorących w niej udział: AS: Ja bym nie przeceniała wpływu książek na ludzkość. Przynajmniej w dzisiejszych czasach, skoro tylko 38% Polaków miało w ostatnim roku w ręku książkę... Ale opowieść, w której książki przejmują władzę nad światem, hmm. I walka między ambitną literaturą a czytadłami. Walka na słowa i sprzedaż :) ZZ: Jeśli i na słowa i na sprzedaż to pewnie dość wyrównana, co? ;) Można by z tego sagę zrobić w takim wypadku. Pierwsza część: o zmierzchu Ptasiek i Bridget Jones boso ale w ostrogach grają w klasy ;D JW: Druga część: Po stu latach samotności nad panem Lodowego Ogrodu przemknął cień wiatru :D AR: przeminęły z wiatrem wichrowe

A w Żubrolandii "jakieś minus osiemset"...

"Wyszliśmy z domu i od razu ogarnęło nas to dobrze znane zimne i wilgotne powietrze, które nam każdej zimy przypomina, że świat nie został stworzony dla Człowieka, i przynajmniej przez pół roku okazuje nam, jak bardzo jest dla nas nieprzyjazny." (O. Tokarczuk, Prowadź swój pług przez kości umarłych , Kraków 2009, s. 9) To zdanie z czytanej właśnie przeze mnie książki doskonale oddaje sytuacje, które zdarzają się światu od kilku dni. Zamknięty Kanał La Manche mnie nie dotyczy, ale na przykład godzinne oczekiwanie na taksówkę w nocy, dwa razy pod rząd, już tak. 40 minut czekania na opóźniony pociąg i jazda w niedogrzanym wagonie - również. Każdego roku ta część ludzkości, która doświadcza tradycyjnych czterech pór, jest niezmiennie zaskoczona faktem, że oto przyszła zima. I wszyscy zachowują się tak, jakby była to ich pierwsza zima w życiu i w dodatku najzimniejsza. Jeszcze nie rozgryzłam, na czym polega ten fenomen. Jak już to zrobię, to chyba dadzą mi Nobla w dziedzinie P

Opresywna struktura matriarchatu

        Mieliśmy (i mamy nadal) opresywną strukturę patriarchatu, próbuje się zamienić ją na opresywną strukturę matriarchatu, a może by tak afirmująca wolność struktura człowieczeństwa? To wszystko nasunęło mi się nie tyle po obejrzeniu filmu dokumentalnego "Przyrzeczona" w reż. Lesława Dobruckiego, ile po dyskusji, która odbyła się po filmie, dotyczącej przemocy wobec kobiet w islamie.         W dyskusji wziął udział reżyser, socjolog, arabistka i przedstawicielka "Feminoteki", organizacji feministycznej zajmującej się m.in. działaniami przeciw przemocy wobec kobiet. Moderatorką była ostatnia z wymienionych osób. Ona też wprowadziła od razu niemałe zamieszanie na sali, oświadczając, że właściwie nie wie, po co reżyser nakręcił ten film. I zaczęło się. Pan doktor z socjologii przedstawiał dane statystyczne, Pani doktor z arabistyki oskarżała przedmówcę o nieznajomość islamu, a sala raz przyklaskiwała jednemu, raz drugiemu. Dyskusja, z której nic nie wyniknęło tylk

Emmanuelle w oparach absurdu

Obraz
Na ulicy Ząbkowskiej w Warszawie, na Pradze, w starej kamiennicy, znajduje się knajpka "W oparach absurdu". Miejsce pełne różnych zakamarków, wytartych i zapadniętych foteli, kiczowatych obrazów, abstrakcyjnych malowideł i starych dywanów na podłodze. Do jednego z takich zaułków wchodzi się po schodach - takie skrzypiące pięterko nad barem. A tam stoliki ze starymi maszynami do szycia, drewniane krzesła, przytłumione światło z lamp, klimatyzacja (żeby klimatyczność miejsca nie zamieniła się w gorące poddasze) oraz dwie kanapy - duże, zapadające się, miękkie. Idealne miejsce, aby się wtulić i po prostu być. Otóż i niektórym wtulanie nie wystarcza. Należy jeszcze całować, dotykać, rozpinać... Licha kurteczka mająca przykryć namiętne dłonie wędrujące po ciele na nic się zdała. Ukradkowe pocałunki zamieniły się w erotyczne show wystawianie nielicznej publiczności... Potem tylko standardowe przypudrowanie noska i można wychodzić. Cóż nam pozostaje... Ognista namiętność ogarnęła t

"Ja Pana z sobą zabiorę w nieznaną podróż daleką!"

Obraz
"Ja pana z sobą zabiorę W nieznaną podróż daleką! Sympatia moim wyborem powodowała poniekąd Na towarzysza podróży przewidział pana mój plan Nie będzie panu się dłużyć! Nie pożałuje pan! Pomkniemy trasą przecudną Widoków, przygód i zjawisk Gdy troszkę będzie nam nudno To wtedy czymś się rozbawim A gdyby wspomnień złe duchy w niedobry pchnęły nas tan dodamy sobie otuchy Nie pożałuje pan! O nie... Ja pana w podróż wziąć pragnę! Pan czemu waha się przeto...? To chyba raczej jest ładnie Wyjechać z miłą kobietą...? W podróży takiej na pewno - i w raju obrazów mniej znam Doznając rzeczy tych ze mną nie pożałuje pan A kiedy cel osiągniemy po trasy czarach tak wielu okazać może się że my podróżujemy bez celu W podróży samej jest jednak cel piękny też w sobie sam Niech pan się dla niej da zjednać Nie pożałuje pan! Nie pożałuje pan! Nie pożałuje pan! O nie... Więc jak?" Więc się wybrałam, choć "Panem" nie jestem. Bilet kosztował

Akcja "sweter"

Miejsce akcji: klatka schodowa w moim bloku, piętro 3 (choć teraz akcja przeniosła się na piętro 2.) Plot: Kilka dni temu panowie z jakiejś firmy zakładali w bloku kolejne kable internetowe. W spadku po jednym z nich pozostał sweter w zielono-niebieskie paski . Leżał on sobie spokojnie na szafeczce na korytarzu, którą jakiś czas temu wystawili sąsiedzi i jakoś nie mogli się zebrać, żeby ją wynieść do piwnicy. Sweter na szafce pozostawał dzień jeden. Kolejnego ranka, tajemniczą ręką, został przemieszczony za kratę oddzielającą część korytarza klatkowego. Wieczorem znów leżał na szafce. Następnego dnia po raz kolejny znalazł się za kratą, a szafka zniknęła. Wieczorem sweter leżał już przed kratą, a rankiem znów wrócił za kratę. Wczoraj po południu sweter przemieścił się znacznie - zszedł był piętro niżej pod drzwi bardzo miłej sąsiadki. Dziś leży na tymże piętrze, ale w korytarzyku,w którym jest krata. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy...

Live action role-playing

Obraz
LARP, pierwszy w życiu, myślę że dla każdego stanowi jakieś, mniejsze lub większe, przeżycie. Nie natrudziłam się zbytnio, grając podobno siebie, czyli przeintelektualizowaną role kobiecą. Rzeczywistość zawieszona połowicznie, taka "Pałuba" w realu. Proces kształtowania się struktury opowieści widoczny dla każdego. Nie wiem tylko, czy był tam pierwiastek pałubiczny. Chyba jednak nie. Mimo wszystko larp to gra na poważnie, z pewnymi zasadami, których nie wolno przekraczać, tak jak ścian w U-Boocie... Zdjęcia made by "Zwierz", a wizerunki znajomych upubliczniłam bez ich wiedzy i zgody. Ponieważ jednak nie ma nic kompromitującego na nich, to się pokusiłam o takie wykroczenie prawne malutkie.

Podsłuchane, zasłyszane - zobaczone, podglądnięte

Green coffe. Warszawa 1. Pani przeglądająca swój kalendarz. Wpis na 5 grudnia: Hotel Hilton. BAL MIKOŁAJKOWY (dalsza część wpisu nie podglądnięta). 2. Dwie kobiety rozmawiają przy stole (bądź się kłócą). Jedna wyraźnie wzburzona: "Ja chcę po prostu pójść do telewizji na 3 miesiące i coś zarobić!". Trochę później, taż sama: "Co Ty myślisz, że ja będę za 1500 zapierdalać?!". Pieniądze szczęścia nie dają, ale do szczęścia się przydają...

Blogowo - teatralnie

Trzy spektakle - różne odczucia (oj, zaczynam układać zdania jak na potrzeby katalogu, nad którym pracuję...). Tak dawno nie byłam w teatrze, że w końcu, w przeciągu 2 tygodni, zawitałam do przybytku Melpomeny i Talii aż trzy razy. "Chopin w Ameryce", reż. Andrzej Strzelecki, Collegium Nobillum Mam nadzieję, że limit kiczu i nietrafionych sztuk wyczerpał się dla tych młodych aktorów wraz z tym spektaklem (choć widząc co najmniej 3 aktorów, którzy grają w jakichś polskich serialach mam wątpliwości). Dialogi z piosenkami. Musicalem to nie było na pewno (jak się ostatnio dowiedziałam - w musicalu akcja dzieje się w piosence, jej tekst jest dynamiczny, a nie komentujący). A wszystko kończyło się z dupy patetyczną przemową Kościuszki. Bezkrytyczność niektórych w stosunku do własnej twórczości nie zna granic, jak widać... "Jaskiniowiec", reż. Dainius Kazlauskas, wyst. Łukasz Lewandowski, Teatr Praga O stosunkach damsko-męskich. Z męskiej perspektywy. Były zabawne mome

Blogowo - filmowo

"Uzun ihtimal", na polski przetłumaczone jako "Inna modlitwa". Nijak to się ma do oryginału. Uzun - znaczy daleko, dalekie, a ihtimal - prawdopodobieństwo, perspektywa (zrobienia czegoś). Czyli dosłownie "dalekie prawdopodobieństwo", a znaczeniowo - "mało prawdopodobne". I o tym jest ten film - o niemożliwej miłości. I wcale nie chodzi o jakieś pytania stawiane w obliczu współistnienia chrześcijaństwa i islamu (co wyczytałam w jednej z recenzji). Miłość między muzeinem a chrześcijańską dziewczyną wychowaną przez zakonnice teoretycznie jest możliwa, ale nawet w marzeniach nie może zostać urzeczywistniona. Podobnie miłość ojca i córki - odnaleziona po latach nigdy nie dowiedziała się, że starszy mężczyzna, któremu pomagała razem ze swoim sąsiadem, jest jej ojcem. "Odpowiedni moment", na który z powiedzeniem prawdy czekają bohaterowie, nigdy nie nadchodzi. Pozostaje płacz... reż. Mahmut Fazil Coskun Turcja 2009

Turcja - turecki wschód, cz.1

Obraz
  Uwaga na początek jest taka, że podróżowałam sama. Wątek główny to trzecia wizyta w Turcji - rok 2007 i lipcowo-sierpniowa podróż na Wschód. Ale będzie on przeplatany wspomnieniami z innych, kolejnych wypraw do wschodniej Anatolii. Zaczęło się od wyjazdu z Warszawy do Przemyśla, autobusem (który to środek lokomocji miał być moim głównym do końca podróży). W Przemyślu autobus do Lwowa (20 zł), a w auto busie (cud techniki sprzed 20 lat) mili ludzie z annapurna.pl, którzy zdążali w stronę Armenii. Poza tym jeszcze staruszek, Ukrainiec z niemieckim paszportem, który nie bardzo wiedział, co się wokół niego dzieje, wobec czego na granicy było trochę zabawnie. Trochę przez niego pomagałam Pani celniczce ukraińskiej wprowadzać dane do komputera, przebywając w strefie nie dla podróżnych :) Potem było już tylko prosto do Lwowa i czekanie na pociąg do Czerniowic (nie potrafię tego odmienić, więc forma zostaje w mianowniku) ok. 22.30 za 12 hrywien. Pociąg zapchany, wagon plackartn

Nowy początek

Obraz
Bo jeden blog już był - zabrakło systematyczności... A zawsze warto zaczynać od nowa, jeśli coś ma sens. Homo viator to ponoć sytuacja współczesnego człowieka, a chyba tak naprawdę wieczna kondycja i jedyny możliwy sposób istnienia. W końcu zatrzymać się to umrzeć - chociaż po śmierci też się przecież coś dzieje z człowiekiem. Zbiór nieposkładanych myśli z mojej podróży do wnętrza Świata.