Blogowo - teatralnie "Mrok"

Sztuka Marcina Bielińskiego "Mrok", w reżyserii Artura Tyszkiewicza w Teatrze Narodowym, to przykład na to, że dobry pomysł na inscenizację może zrobić ze średniego tekstu udany spektakl. Dramat o życiu, reklamujący się recenzją:

Mrok wsysa i nie daje odetchnąć już na poziomie relacji z tak zwaną rzeczywistością jest stanem, w którym panuje beznadzieja i zacierają się granice między dobrem a złem. Mrok daje poczucie absurdalności ludzkich poczynań i ich zależności od całego splotu niewinnie wyglądających zdarzeń. Kto lub co za nimi stoi, tego nie sposób dociec. Przypadek? Bóg? Fatum? Jedyną ostoją, promykiem nadziei, jest poranny „błysk, że oto wszystko zaczyna się od początku”. Michał Mizera

Podobał mi się pomysł na scenografię i grę pod kloszem, surowość sceny i obrotowe krzesła. I śmierć, z wirującym pierzem. 

Aktorzy: Marcin Hycnar - który wszędzie, poza serialem, pokazuje swoją klasę - spiritus movens dziania się na scenie, powściągliwa Kamila Baar jako żona, bez wrażenia Leszek Zduń jako brat, bardzo ciekawy Przemysław Stippa (alter ego głównego bohatera?), no i niesamowici Sławomira Łozińska i Andrzej Blumenfeld jako rodzice.

Trudne, bo wszystko dzieje się w słowie - opowieść na scenie. Żeby nie dać się zawładnąć manierze słów - to jest sztuka - żeby mówić tekstem powściągliwie.
Spodobało mi się.

fot. Krzysztof Bieliński, ze strony TN

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Wspominactwo i inne religie"

Z górzystej perspektywy