Berlin, Berlin

Dwie Wieże
W Berlinie mogłabym mieszkać na stałe. Taka myśl mnie naszła niedawno. Trochę przeszkadzałaby nieznajomość języka, no ale skoro znam język najliczniejszej mniejszości narodowej w Niemczech, to może bym się odnalazła.
Miasto, gdzie czuję się jak u siebie. Dzielnica Prenzlauerberg, w której się zakochałam podczas pierwszego pobytu. Multikulturowość zapewniająca znaczną swobodę ekspresji. Wszechobecne rowery i ścieżki rowerowe, po których raczej piesi nie chodzą.
Po drugiej stronie muru
Stare Miasto, Stare Miasto, wiernie ciebie będziem strzec...
Mam to szczęście, że na te dwa razy, w czasie których dane mi było przebywać w Berlinie (raz w listopadzie, raz w kwietniu), świeciło słońce. Wylegiwanie się "po drugiej stronie muru", nad Szprewą sprawiło zatem wielką frajdę. A wszystkie centra handlowe są zamknięte w niedzielę. Tylko raczej nie warto w sobotnie popołudnie zapuszczać się w jedną z części Tiergarten, gdzie tureckie rodziny, jedna na drugiej, grillują w oparach. Za to można na Kreuzbergu zajść do sklepu z tureckimi słodyczami i porozmawiać ze sprzedawcą, który był kiedyś w Polsce na Erazmusie.
Flohmarkt
I przypomniałam sobie, patrząc na mężczyznę z jabolem w ręku w U-bahnie, jak zaczytywałam się będąc nastolatką w książce "My, dzieci z Dworca ZOO".
Jeszcze wrócę, chociażby dla Flohmarktu...

I ta kultura funeralna, jak to ujął mój znajomy:

Żałoba po Knucie na bramach ZOO
Ten rower przeżył 56 lat...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Wspominactwo i inne religie"

Sztuka dla sztuki raz jeszcze, czyli o nie zadawaniu pytań